Zawsze lubiłam Zetpete. Chyba jako jedyna w klasie... :/ Nie lubiłam tylko tego nieszczęsnego przekroju poprzecznego pieca martenowskiego - ooo rety... Zetpete to były zajęcia praktyczno-techniczne. Się tam szyło, dziergało, haftowało, gotowało, zbijało jakieś półki a nawet kleiło profesjonalne oprawy na książki. Robiło się to, czego wtedy nie można było tak łatwo kupić.
A potem czasy się zmieniły i rękodzieło stało się démodé.
Fajnie, że teraz święci triumfy. Bo ja się rękodzielniczo wyżywam :)))
Oto efekt warsztatów decoupage we wrocławskiej Rupieciarni.
To, co? Może teraz pora spróbować... scrapbookingu? ;)))))
Też lubiłyście Zetpete?
Piękne efekty warsztatów :)
OdpowiedzUsuńCo do szkoły, jedyna rzecz jaką pamiętam zrobioną na ZPT to ostrzałka do ołówka! Może nasz Pan nie potrafił robić na drutach albo pitrasić. Peszek. Dobrze, że u babci nadrabiałam edukację dziergano-haftowaną :)
Ślicznośći zrobiłas, ja tez lubiłam zetpete bo robiłysmy na drutach, gotowałyśmy, plotłysmy sznurki i takie tam:)
OdpowiedzUsuńLubiłam zetpete ale żałowałam, że nie było u nas haftów ani innych robótek. W zasadzie to mieliśmy stolarnię. Mój tata zawsze się na panią złościł, że to co mi w domu ładnie zrobił to ona na zajęciach popsuła. Na moich pracach miała zwyczaj różne rzeczy pokazywać a potem tu było wyszczerbione, tam było obtłuczone i znowu tata po pani poprawiał. Nie cierpiałam za to elektryki. Naprawa żelazka, obwody elektryczne - te zajęcia zawsze przyprawiały mnie o dreszcze. A koleżanki z podwórka, które do innej szkoły chodziły szyły na zetpete ubranka dla lalek. Jak ja im tego zazdrościłam.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiałam, ale fajnie że przypomniałaś o tym bo jakoś tak i pogoda nastraja do wspomnień. Bardzo mi się podoba Twój komplecik i mam nadzieję że na tym nie skończysz bo potencjał pełną gębą wyłazi ;)
OdpowiedzUsuńPiękne to, ja jeszcze decu nie próbowałam
OdpowiedzUsuńz zpt najbardziej pamiętam xxx i naleśniki,
OdpowiedzUsuńZetpete, tak! Kiedy dzieckiem byłam i do podstawówki chodziłam tych naście lat temu, to chyba przedmiot ten dogorywał jakoś. Pamiętam, pamiętam, cała klasa robiła rękawice kuchenne, a ja - rodzyneczka - wyszywałam sobie haftem krzyżykowym różne rysunki. A potem uczyłam koleżanki. To były fajne czasy :)
OdpowiedzUsuńA komplecik? Cudny! :)
Za "moich czasów" ten przedmiot nazywał się "roboty". Uwielbiałam go.Szyłyśmy nawet w VII klasie wyprawkę dla noworodka - ręcznie!!!
OdpowiedzUsuńPotem było ZPT, technika albo odwrotnie.Dzisiaj nie ma robót, śpiewu, rysunków, ale jest niekończąca się reforma oświaty i jak zawsze najgorzej wychodzą na tym dzieci. Pozdrawiam :)))
zazdroszczę Ci. W moich czasach na 'technice' to się tłukło teorię, półki też robiliśmy teoretycznie - nawet książka do tego przedmiotu była nudna... do tej pory mam żal do nauczycielki, bo każdy rocznik robił kartę rowerową... oprócz mojego... ehhh był to jeden z najnudniejszych przedmiotów niestety ;( za to teraz sobie nadrabiam
OdpowiedzUsuńCudne arcydzieła... :) Pozdrawiam
Też uwielbiałam zpt :)) Mi najbardziej utkwiło robienie sałatki jarzynowej oraz wyszywanie richelieu :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :))
ale fajnie Ci wyszło! Tak wesoło :)
OdpowiedzUsuńTaaak, były zetpety, wtedy nie zastanawiałam się, czy je lubię czy nie, ale dziś dziś dość miło wspominam. Na drutach też robiłyśmy (robiliśmy??), częściowo jako praca domowa, kota - maskotkę wypchanego watą, chyba babcia mi przy tej robótce pomagała :D
Prześliczny decupage!Brak mi słów...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też lubiłam zajęcia z zpt, szczególnie w podstawówce :). Był nawet podział - chłopcy zajmowali się pracami stolarskimi czy elektrycznymi, a dziewczęta szyły, robiły na drutach, szydełkowały i gotowały. Po zajęciach z gotowania zapraszałyśmy kolegów na degustację - nie narzekali :)). Szkoda, że teraz w szkołach nie ma takich zajęć. Syn zajęć technicznych nie lubi bo są nudne - polegają na przerabianiu wiadomości z podręcznika, żadnej praktyki. Szkoda :((.
OdpowiedzUsuńLusterko i pojemnik świetne!
Super komplecik!
OdpowiedzUsuńCo do zpt to w zupełności sie z Toba zgadzam też je bardzo lubiłam. Chłopcy mieli jakieś obwody elektryczne itp a my haftowałyśmy, robiłyśmy na drutach , szyłyśmy i kwietniki ze sznurka pletłyśmy...ach to były czasy aż żal,że nie wrócą.
Pozdrawiam
:) fajnie, że Was sprowokowałam do takich wspominek. przypomniały mi, że też raz robiłyśmy jakiś obwód elektryczny, na końcu którego miała zabłysnąć żaróweczka. ale żelazka nie naprawiałyśmy. może chłopcy naprawiali... ale robiłyśmy też zabawki, zakładki, naleśniki i... cerowałyśmy skarpetki!!! czy ktoś jeszcze coś c e r u j e ???
OdpowiedzUsuń