Może żadna rewelacja, ale na początek sezonu grillowego dobrze mieć w zanadrzu coś szybkiego, sprawdzonego i pysznego :)
Zapamiętałam z rozmowy z jakimś Grekiem, że grecka sałatka powinna zawierać 10 składników. I tego się trzymam. Proporcje to już chyba sprawa dowolna (napiszę, ile ja daję na taką miskę). Zatem:
1. Pomidory (trzy duże, pokrojone w duże kawałki)
2. Ogórki (dwa, w dużą kostkę)
3. Papryka (jedna, czerwona, w trochę mniejsze kawałki)
4. Czerwona cebula (jedna, większość przepisów podaje, by pokroić w talarki lub paski - ja siekam drobno)
5. Ser feta (jedna kostka, w kostkę)
6. Oliwki (czarne ładniej wyglądają, ale ponoć lepsze są zielone. Ja nie wiem, bo i tak odkładam Mężowi)
7. Sól (wedle uznania, ja solę niewiele. Trzeba też pamiętać, że feta jest słona)
8. Czosnek (wedle uznania, ja sypię duuuużo!)
9. Oregano (wedle uznania)
10. Oliwa z oliwek (polać na samym końcu, niedługo przed podaniem)
Zgodnie z tym, co ostatnio gdzieś wyczytałam, sałatka ta nie powinna mieć ani odrobiny witaminy C (gdyż nawet odrobina soku z ogórka zabija witaminę C z trzech kilogramów pomidorów. To pewnie tę z cebuli i papryki też zabija). Nie łudźcie się zatem, że grecka sałatka jest taka zdrowa jak wygląda i... cieszcie się jej cudownym smakiem ;)
Smacznego i miłego weekendu!